piątek, 26 lipca 2013

2.Zaginiony i łowca

Minęło parę dni, teraz był już piątek. Znudzona siedziałam na ostatniej lekcji. Dowiedziałam się, że były chyba jakieś 2 ataki na ludzi, ale nie śmiertelne. Ofiary nie pamiętały nic, mówiły, że zaatakowały ich jakieś zwierzęta w lesie. Nasza sfora nie miała dowodów, że to były ataki wampirów, więc na razie nikogo nie podejrzewaliśmy. Zabrzęczał dzwonek i mogliśmy ze spokojem opuścić szkołę. Szłam sobie  przez korytarz rozmawiając z Dannym gdy nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciłam się tak jak mój przyjaciel, za nami stała jak zwykle uśmiechnięta, wampirzyca Trina. Zaprzyjaźniłam się z nią, okazało się, że ona nie pije ludzkiej krwi tylko zwierzęcą. Dzięki niej Lili także pije tylko zwierzęcą ale jej siostra Agacia pozostaje nadal przy ludzkiej, jednak ta miła szatynka jest na dobrym kierunku, żeby przekonać siostrę do zwierzęcej krwi. Chciałam spytać dziewczyny o co chodzi ale ona była sprytniejsza i od razu przeszła do sedna całej sprawy.
-Okej Wilczki, Austin mi powiedział, że jego ojciec organizuje jakieś spotkanie z okazji założenia naszego miasta, dzisiaj o 20.00, każdy z osobą towarzyszącą wiecie taka stypa-Po ogłoszeniu tego wszystkiego puściła nam perskie oczko i szybko skierowała się do dziwi.
-Hmm...przed chwilą była Trina, coś powiedziała, wyszła a ja nie mam zamiaru na to iść-Skróciłam wszystko, Danny roześmiał się i wychodząc ze szkoły powiedział żaląc się.
-Nie no! Musisz iść! Proszę! Jak nie z tobą to z kim ja niby pójdę?!-Zrobił minę zbitego psiaka, do jego kocich oczu pasowała strasznie ta mina.
-Ech...no dobra, ale robię to tylko dla twoich ślepi-Przytulił mnie do siebie i zaczęliśmy wracać do domu. Jak na zawołanie zaczął padać deszcz. Żeby się przemienić musielibyśmy dojść do lasu, bo przez całe miasta nie będziemy paradować jako olbrzymie wilki. Pobiegliśmy szybko, skryliśmy się pod jakimś dachem. Ulice nagle opustoszały, zrobiło się potwornie zimno a kłopoty było czuć na kilometr.
-Nie sądzisz, że tu...eee....jest jakoś cicho?-Spytał mnie chłopak, wpatrywałam się w zamgloną przestrzeń przed mną, tak jakbym tam coś widziała. Nagle za nami roztoczył się wysoki, męski głos.
-Ooo, Danny widzę, że masz koleżankę-Odwróciłam się razem z wymienionym chłopakiem. W deszczu stał, wysoki szatyn. Był bardzo dobrze zbudowany, w jego czarnych jak noc oczach nie dało odczytać się żadnych emocji.
-A więc wróciłeś-Odpowiedział Danny ze wstrętem. Schowałam się za przyjaciela. Nieznajomy jest wampirem, czuć to po zapachu. Po za tym czuć to też na własnej skórze.
-Dokładnie, wróciłem. A wiesz po co? Chce zemsty, o tak zemsta na moim bracie będzie taka słodka-Zaśmiał się chaotycznie.
-To było dawno! Zapomnij o tym!-Krzykną mój przyjaciel do wampira. Ten podszedł z niebywałą gracją do  Dannego i zacisną lodowate palce na jego szyi. Podniósł go do góry wciąż dusząc.
-Ja nigdy nie zapomną-Szepną i rzucił nim o ścianę.
-Danny!-Pisknęłam i podbiegłam do rannego kolegi. Jego bok zaczął się pokrywać czymś błękitnym. Błękitna krew to krew wilkołaków. Odwróciłam się w poszukiwania wampira, nie było go. Nasza krew źle działa na nich, tracą siły lub po prostu nie mają nad sobą kontroli i są osłabieni. Podniosłam z trudem chłopaka, oparł się całym ciężarem o mnie.
-Dzięki...zaraz powinno się zagoić-Wydyszał, krzywiąc się z bólu.
-Kto to był?-Spytałam się. Rana mojego przyjaciela zagoiła się. Nasze rany bardzo szybko się goją. Chwile jeszcze postaliśmy, chłopak mógł dalej iść. Biegliśmy przez deszcz w kierunku lasu.
-To był niby, że zaginiony brat Austina. Ktoś go przemienił więc uciekł ale wrócił jak widać. Chce się zemścić na Austinie za odebranie mu jego ukochanej dawno temu. Nazywa się James, radze ci się do niego nie zbliżać-Ostrzegł mnie na koniec. Kiwnęłam twierdząco głową. Dobiegliśmy do lasu, postanowiliśmy się przemienić w wilki. Chłopak przebiegł parę metrów, wyskoczył w górę i już po chwili spadł na równe cztery łapy jako olbrzymi wilk. Zrobiłam to samo, podczas przemiany nie czuje się nic. Będąc wilkiem wszystko jest jeszcze bardziej wyraźne, dźwięki, obrazy, zapachy. Kiedy jesteś wilkiem twoje myśli są na wolności, komunikujesz się z innymi wilkołakami poprzez myśli. Można ''zablokować'' swój umysł, tak, żeby ktoś inny nie ''słyszał'' twoich myśli. Wystarczy myśleć o jednej konkretnej rzeczy.  W ekspresowym tępię dobiegliśmy do domu. Przemiana w człowieka wygląda tak jak przemiana w wilka. Weszliśmy do domu, deszcz nie ustępował. Miałam nadzieję, że do 20.00 przestanie padać. Poszłam się szykować, na jak to określiła Trina ''stype''. Po osuszeniu swoich mokrych włosów nie starałam się, żeby wyglądały jakoś szczególnie ładnie. Rozczesałam je tylko i delikatnie ułożyłam pryskając je lakierem do włosów. Zrobiłam niezbyt mocny i niezbyt słaby makijaż. Założyłam czarną sukienkę do kolan. Jak wyszłam z pokoju była jakaś 18.20 razem z Dannym musieliśmy już niedługo wychodzić, żeby zdążyć na 20.00 do ratusza. Szatyn stał w salonie męcząc się z krawatem. Ubrany był w niebieską koszulę, na to narzucił czarną marynarkę i czarne jeansy. Podeszłam do niego i zdjęłam z niego czarny krawat. Zaczęłam znów zawiązywać materiał pod jego szyją.
-Odstawiłeś się, nie ma co-Zażartowałam. Ten przez chwilę nic nie odpowiadał ale w końcu powiedział.
-Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć? Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć nie?
-Jasne, ty też możesz zawsze na mnie liczyć i powiedzieć mi wszystko-Powiedziała i uniosłam głowę, żeby spojrzeć w jego zielone-kocie oczy.
-Dzięki...chyba powinniśmy już iść-Odskoczyłam od niego zdając sobie sprawę, że już dawno zawiązałam jego krawat a teraz trzymałam ręce na jego torsie, wpatrując się w jego oczy jak zahipnotyzowana.
-Tak...tylko poczekaj chwilę!-Krzyknęłam biegnąc już po schodach do mojego pokoju. Spod łóżka wyciągnęłam pudełko po butach. Z pudła wyjęłam małe opakowanie białych tabletek. Wysypałam sobie dwie na rękę. Schowałam opakowanie do pudła i wsunęłam pod łóżko. Zbiegłam znów do Dannego.
-Ach...no tak, nawet jak drętwa impreza w ratuszu to ty i tak na haju nie?-Zaśmiał się gdy podałam mu tabletkę ekstazy.
-Jasne, że tak-Puściłam mu perskie oko i położyłam biały punkcik na języku wsuwając go do ust.
-I za to cię uwielbiam-Powiedział idąc w moje ślady. Wyszliśmy z domu. Po chwili poczułam, że narkotyk działa było mi tak  błogo pod jego działaniem. W końcu dotarliśmy do ratusza. Była 20.10 ludzie już się zeszli. Oczywiście wolna muzyka, pełno staruchów i ta sztywna atmosfera.
                                                             Oczami Triny.
Moja siostra szła na ten bal u burmistrza z Pawłem. Nie dziwie się przystojny to on jest. Mnie zaprosił Austin, co mi się strasznie spodobało, oczywiście się zgodziłam. Ubrałam się w śliczną, kremowo-beżową sukienkę przed kolano. Zrobiłam delikatny makijaż i spięłam włosy w koka. Moja siostra za to ubrała się bardzo wyzywająco. Krwistoczerwona bluzka z odkrytymi plecami i czarna spódnica do tego wysokie szpilki. Chłopaki mieli po nas przyjść o 19.40, mieliśmy sporo czasu, żeby dojść do ratusza. Zeszłam z piętra domu na parter, w salonie siedziała Agata.
-Posłuchaj, nie chce, żebyś kogoś ugryzła!-Ostrzegłam ją, ta wstała słysząc dzwonek do dziwi, wyminęła mnie i powiedziała złowieszczo
-Spokojnie, nie zabije nikogo-Mogłam się tego spodziewać. Moja arogancka siostrzyczka nie zabije ale na pewno ugryzie kogoś. W progu stał Austin i Paweł. Ten drugi ucałował moją siostrę w policzek i ruszył z nią do wyznaczonego miejsca. Zaprosiłam Austina do mieszkania.
-Pięknie wyglądasz-Skomentował przeszywając mnie wzrokiem na wskroś. Podziękowałam i ruszyliśmy do ratusza. Dotarliśmy na czas było pełno ludzi. W oddali zobaczyłam ''wilczki'' czyli Sare i Dannego. Wyglądali razem tak uroczo, że postanowiłam im nie przeszkadzać. Po paru tańcach z moim partnerem poszliśmy na górę ratusza, blondyn chciał mi coś pokazać. Doszliśmy do jakiegoś pokoju. Znajdowały się tu portrety i inne klamoty. Chłopak wyją jakieś pudełko i otworzył je.
-Co to?-Wypaliłam nie zastanawiając się nad tym co mówię.
-Jestem łowcą wampirów...a to rzeczy które je zabijają-Zmroziło mi to krew. Poluje na nas? Na wampiry? Będę musiała ostrzec Agacie. Udawałam, że jestem zadowolona ale jednak nie byłam.
-To niebezpieczne-Ostrzegłam go. Nie chce, żeby był łowcą.
-Tak wiem, ale chce wytępić te gnidy!-Nienawidzi mnie. Zachowywałam się jakbym pierwszy raz widziała sprzęt do zabijania wampirów. W kufrze były: jakieś fiolki. Jedna z fioletowym płynem, druga z niebieskim a trzecia z czerwonym. Sama nie miałam pojęcia co to jest. Leżał jeszcze tam drewniany kołek, osmolony. Krzyż, Biblia i srebrny sztylet. Chwyciłam jedną z fiolet i przyjrzałam się jej. Substancja w środku wydawała mi się znajoma.
-Co to jest?-Spytałam. Chłopak odpowiedział mechanicznie.
-Błękitna krew wilkołaków-Upuściłam fiolkę a szkoło roztrzaskało się. Do moich nozdrzy dobiegły dwa zapachy. Ludzka krew, za pewne Austina i wilcza, przepełniona zgnilizną i ścierwem. Austin skaleczył się szkłem próbując je pozbierać. Pisknęłam tylko ''Przepraszam'' i wybiegłam z pokoju jak najszybciej.
                                                                 Oczami Sary
Nudziło mi się, Dannemu też. Wyszliśmy na świeże powietrze i usiedliśmy na ławce.
-Pamiętasz jak powiedziałeś mi, że mogę powiedzieć ci wszystko?-Spytałam chłopaka. Ten kiwną tylko głową-Zakochałam się-Spojrzał na mnie z zainteresowaniem i spytał.
-Kto to? Wilkołak czy człowiek?-Westchnęłam i powiedziałam tylko
-Wampir...
CDN
HEEEEY I JAK? :3 pod koniec już mi się nie chciało co widać. Rozdział dedykuję Agaci i Dianie <3

3 komentarze:

  1. hmm. w kim się zakochał Danny?

    OdpowiedzUsuń
  2. Zarąbiste XD coraz bardziej wciąga mnie to opowiadanie :)
    jeśli nie masz nic przeciwko jesteś u mnie w polecanych na blogu :P
    http://nienawisc-opowiadanie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń